„Białe fartuszki” Boga
Świeccy, księża, zakonnicy i zakonnice ...
służą chorym i przynoszą pocieszającą obecność Boga.
W przeddzień Światowego Dnia Chorych, 11 lutego,
ich świadectwo jest przykładem miłości.
W Pont-l'Abbé, Siostry Augustianki poświęcają się
w Hôtel-Dieu już od stu sześćdziesięciu lat.
Artykuł opublikowany w tygodniku francuskim
„Rodzina chrześcijańska” 08 lutego 2020 r
Artykuł: Antoin Pasquier
Zdjęcia : Jean-Marie Heidinger
Siostra Joanna przechodzi między metalowymi wózkami. Już czas na śniadanie. Tace z posiłkiem są gotowe. „Czy mogę kogoś nakarmić?”, mówi w locie. „Tutaj”, odpowiada salowa. Jest środowy poranek, ale pomimo zapachu kawy z mlekiem, Rezydencja Prat mocuje się, aby się przebudzić. Przez całą noc sztorm Brendan dmuchał w okna nowego Domu Pomocy Społecznej. Miało się wrażenie jakby ktoś grał na oszalałej dudzie. Nie można było spać. „Słyszała Pani wiatr? Strasznie szumiało!” woła zakonnica, gdy wchodzi do pokoju Fabienne. Brak odpowiedzi Seniorka cierpi na głęboką depresję. Ma zaledwie 60 lat. Siostra Joanna ubrana w biały welon, daje jej kilka łyżeczek musu jabłkowego i trochę wody. Poprawia poduszką. Tymczasem telewizja wyrzuca najnowsze wiadomości, ciemne jak bretońskie niebo. Nie interesuje to jednak seniorki. Po prostu nawyk. Siostra poprawia pościel, otwiera żaluzje, sprawdza stan kroplówki. Na zewnątrz pada deszcz.
One są cztery. Cztery zakonnice, Augustianki od Miłosierdzia Jezusa - to ich pełna nazwa - chodzą rano i wieczorem po oddziałach Hotel-Dieu (Szpital i Dom Pomocy Społecznej) w Pont-l'Abbé (Finistère, we Francji). Cztery Polki na osiem Bretonek, z których większość jest za stara, by pracować. Cztery opiekunki - pomoce medyczne i nic więcej. „Żadnej pielęgniarki. To nasz wybór, mówi siostra Maryvonne, przełożona. Jesteśmy zatem bliżej chorych i ich ubóstwa”. Właśnie z ubóstwa Siostry złożyły ślub. Dlatego nie ma wynagrodzenia. Brak ograniczeń czasowych. „Możemy zostać z pacjentami tak długo, jak chcemy”. Luksus, który stał się niedostępny w dzisiejszych szpitalach.
Pani Germaine korzysta. Uwielbia rozmowy z Siostrzyczkami, zwłaszcza z Polkami. Jej mąż, który „odszedł za wcześniej”, był również Polakiem. Osiemdziesięcioletnia staruszka pochodzi z Lesconil, małego nadmorskiego kurortu. Jest jedną z najstarszych mieszkanek Domu Staruszków. Miasto Lesconil, siostra Joanna zna doskonale: tam jeździ na rolkach z siostrą Eweliną. Między czesaniem włosów i wizytą w toalecie Pani Germaine rozpamiętuje przeszłość z zakonnicą. Jej oczy błyszczą. „Wcześniej łowiliśmy zaledwie dwie biedne ryby w kanale Saint-Martin w Aulnay. Tutaj od nadmiaru ryb, nie wiedzieliśmy już, gdzie schować głowę.” W rzeczywistości jej głowa czasami robi różne sztuczki. „Czy to siostra Lisa?”, próbuje zgadnąć. „Nie, Joanna”. Na ścianie, w środku dekoracji zdjęcie piosenkarz Mateusza Pokory. „Jest przystojny, prawda?” Ponad nim Chrystus rozkłada ręce.
Dom dobrego Boga
Bóg jest w domu, u siebie w Pont-l'Abbé {nazwa Hotel-Dieu}. Każdy pokój ma krucyfiks, w holu wejściowym szpitala figura Matki Boskiej. Oddziały zostały nazwane tutejszymi imionami świętych: Iwon, Łukasz, Bernadetta ... „Trzymamy się tych wszystkich znaków religijnych, nalega Siostra Maryvonne, a personel zobowiązuje się je szanować.” Zwłaszcza dyrektor, laik od 1975 roku. W środku Hôtel-Dieu, który znajduje się w centrum miasta, jest Monaster i Kaplica. Wszystko zaczęło się tam, w 1860 roku, kiedy biskup Quimper przeniósł Wspólnotę, która wcześniej zainstalowana była w Carhaix. Na początku proste hospicjum, teraz Hôtel-Dieu jest dość małym mrowiskiem: 588 pracowników, 406 łóżek, kilka oddziałów medycznych, izba przyjęć, dom opieki… Dzieło zawsze pozostawało w rękach Sióstr Augustianek. Nawet w 2012 roku, kiedy ośrodek był bliski bankructwa i dołączył do grupy Szpitalnej Świętego Tomasza de-Villeneuve. „Pozostajemy bardzo zaangażowane” - mówi przełożona. „To zawsze był dom Boga.”
„Co On robi, wasz Bóg? Pytanie pada między śmietaną i serem. Pan Paweł nie jest gwałtowny. Tak postawił pytanie, bez zastanowienia się. Siostra Marianna nie umyka. „Bóg patrzy na nas i czuwa nad nami.” Leżąc na łóżku, oczy starca są na wpół zamknięte. Dzisiaj jest spokojny. „Zaburzenia poznawcze” wymyka się zakonnicy. Na stoliku nocnym kartka z życzeniami: „Nie poddawaj się.” Pan Paweł był kierowcą autobusów w Belleville. Przeniósł się na emeryturę do Pont-l'Abbé. „Jak wiele innych osób.” W wieku 72 lat nie jest już w stanie jeść samodzielnie posiłków. Siostra Marianna rozmawia z nim podczas posiłku. Jego życie, rodzina, praca. Nic lub prawie nic o jego wierze. „Czy chcesz, żebym zabrała cię na Mszę w niedzielę?” Pyta nie uzyskując odpowiedzi. Na korytarzach „dziewczyny” z serwisu zbierają tace po obiedzie.
Siostry Augustianki nie głoszą Dobrego Słowa. „Naszym powołaniem nie jest głoszenie Chrystusa, przypomina siostra Joanna, ale świadczenie o Nim poprzez służenie najbiedniejszym.” Takie jest sens czwartego ślubu, który złożyły: ślub Miłosierdzia. „Nasze gesty to ewangelizacja, dzięki którym rodzą się pytania w innych”, mówi krótko siostra Marie-Jean, kapelanka szpitala, mimo 85 lat i złamanej nogi od dwóch dni.
„Nasze gesty to ewangelizacja,
dzięki którym rodzą się pytania w innych ”
Siostra Marie-Jean
Niewielu pacjentów czy opiekunów spontanicznie przywołują i mówią o Bogu. „Zwierzają się nam, zadają nam pytania” - mówi młoda polska zakonnica. „Codziennie jesteśmy jak małe kapelanki” - mówi siostra Ewelina od Aniołów, inna Polka. To w tej ukrytej i luźnej przestrzeni można rozmawiać, udzielać odpowiedzi, a nawet rozpocząć rozmyślanie nad swoim życiem. „Gdyby cię tu nie było, sam bym się potępił” - powiedział pewnego dnia jeden pacjent siostrze Maryvonne. „Wiedział, że umrze. Potrzebował znaleźć wyjaśnienie na to wszystko.” Siostra towarzyszyła mu podczas tej drogi pytań aż do ostatniego tchu.
„Staramy się wziąć czas na pobudzenie uśmiechu.”
Siostra Joanna
Jeden pacjent zmarł dziś po południu na oddziale opieki paliatywnej. Dwaj inni nie mogą już nic połknąć. „Nie zawsze jest łatwo przychodzić tutaj i pocieszać chorych” - wyznaje siostra Joanna. Cierpienie powoduje wahanie się wierze. Tak jest w przypadku 66-letniego Alaina cierpiącego na chorobę Charcota. Przybył półtora miesiąca temu po próbie samobójczej. Nie komunikuje się już prawie, jedynie to prosi o eutanazję. Szpital odmawia. „Jesteśmy katolikami”, precyzuje przełożona. Personel i Siostry podwoiły uwagę i środki przeciwbólowe dla Alaina. „Pobudzanie uśmiechu wymaga czasu” - mówi siostra Joanna. Czy to wystarczy? Trudno to wiedzieć. „Gdy nie jesteś się chrześcijaninem, nie jest łatwo zrozumieć, że cierpienie ma sens: zjednoczenie z cierpieniem Chrystusa.”
„Niełatwo jest zrozumieć, że cierpienie ma sens:
zjednoczenie z cierpieniem Chrystusa.”
Siostra Joanna
Chrystus, to do Niego dwanaście sióstr zakonnych zwraca się każdego ranka w Kaplicy, aby naładować „swoje baterie”, zanim pójdą odwiedzać i opiekować się chorymi. Jutrznia o 6h30, Msza Święta o 7h. „Prowadzimy życie kanoniczne” - wyjaśnia siostra Maryvonne. Innymi słowy, życie w odosobnieniu i w modlitwie. Śpiewają Brewiarz pięć razy dziennie. Prawdziwa tajemnica dla personelu Hôtel-Dieu. Ale tylko do 1 czerwca 2017 r., kiedy Siostry postanowiły zorganizować dzień otwartych drzwi. Wszyscy się tam rzucili. „Wyjaśniłyśmy im wszystko: modlitwę, ciszę, kaplicę, refektarz ...”, euforycznie wymienia Siostra Marie-Jean. Tego dnia Augustianki otworzyły klauzurę, a zwiedzający Monaster otworzyli oczy.
„Jezus przychodzi dziś do ciebie!” „
Siostra Eliane
Okrągłe oczy obserwują ją jak idzie. Siostra Éliane pewnie kroczy między pacjentami i salami konsultacji. W dłoniach biały bawełniany futerał, wyhaftowany na złoto. Wewnątrz znajduje się Ciało Chrystusa. Zastępuje siostrę Marie-Jean. To jej pierwszy dzień jako kapelanki. Hospitalizowana od poprzedniego dnia jedna z pacjentek poprosiła o możliwość przyjęcia Komunii Świętej. Siostra Éliane czeka, aż salowa opuści pokój pani Lespes. Wchodzi. „Jezus uzdrawia dziś wielu ludzi w Ewangelii. A teraz przychodzi do ciebie.” Przyjęcie Komunii. Cisza. To wszystko. Scena stała się bardzo rzadka. Jak wszędzie, dechrystianizacja nie oszczędza również Pont-l'Abbé. „Trzy czwarte pacjentów nie praktykuje” - szepcze siostra Marie-Jean. Nazywa je „robić wszystko”: „Zrobiłem wszystko”, mówią do mnie: „Mój chrzest, moją pierwszą komunię, moje bierzmowanie…” Mała szczupła siostra jest dobrze znana w okolicy jako biały wilk: „Sześćdziesiąt dwa lata już jestem w klasztorze”, w tym osiemnaście lat byłam jako odpowiedzialna na sali operacyjnej i izbie przyjęć. „Chodzę zobaczyć wszystkich: wierzących, niewierzących.” W przeciwieństwie do swoich sióstr, które pielęgnują, ona przybywa „z pustymi rękami” do chorych. „Jestem posłana z gołymi rękami. Nie mam wyboru, jak tylko pozwolić Panu działać! „
Ta Bigudenka z Lesconil znała czasy, kiedy klasztor liczył prawie osiemdziesiąt Sióstr. „Wolę, aby nas było dwanaście” - mówi - „jak Apostołów. Tak czy inaczej, Kościół się odrodzi.” Siostra Joanna chciałaby, aby było nas „więcej”. Do służenia chorym i czemu nie do jeżdżenia na rolkach. Ona nie ma wątpliwości: „Jezus o nas nie zapomina.”